泼水节, czyli chiński śmigus-dyngus

Ucząc się chińskiego, studenci sinologii dowiadują się sporo o świętach i zwyczajach Państwa Środka. Tłumacząc nam swoje tradycje, chińscy wykładowcy zwykle wypytują też o to, czym wyróżnia się na tym polu Polska. I tutaj czasem pojawia się problem.

Dla Chińczyka każdy kraj i region powinien się czymś wyróżniać, i najważniejsze są tutaj trzy kwestie: jedzenie, zakupy i wydarzenia. Każde miejsce powinno mieć jakiś lokalny przysmak do zjedzenia, lokalny produkt do kupienia, i lokalne święta i obrzędy, które można pooglądać lub wziąć w nich udział. W przypadku Polski z dwoma pierwszymi punktami nie ma problemu: nasza wódka i bursztyn cieszą się sporym powodzeniem wśród chińskich turystów. Czym jednak wyróżniamy się w kwestii świąt i zwyczajów? Większość z nich dzielimy z innymi krajami chrześcijańskimi. Jeśli chodzi o tradycje charakterystyczne tylko dla nas, ewentualnie nas i kilku ościennych słowiańskich krajów, przychodzą na myśl przede wszystkim trzy: topienie Marzanny, Andrzejki i śmigus-dyngus.

Gdy jednak pełni dumy ze swojej kultury wyjaśnimy Chińczykowi na czym polega śmigus-dyngus, zwykle odpowiedź będzie brzmiała: – w Chinach też mamy takie święto!

f04da2db148412d6fb7d53

Święto Songkran w stolicy regionu Xishuangbanna. źr. China Daily

To prawda. Nie jest to jednak chińskie święto. Mowa o Songkran, czyli Nowy Rok, obchodzony w połowie kwietnia w Tajlandii, Laosie, Birmie i innych krajach Indochin. Aby uczcić nadejście nowego roku, świętujący oblewają się nawzajem wodą, i to na dużo większą skalę niż podczas naszego dyngusa 😉 Songkran obchodzony jest także w najbardziej wysuniętej na południe części kontynentalnych Chin, czyli w regionie Xishuangbanna (czyt. Śiszłanbanna). W Chinach nazywany jest 泼水节, czyli święto pryskania wodą.

Położenie regionu Xishuangbanna na mapie Chin. źr. Wikipedia

Większość mieszkańców regionu Xishuangbanna to mniejszości narodowe, z których największa to Dajowie, lud blisko spokrewniony z Tajami i Laotańczykami. Podobnie jak ich kuzyni z południa, Dajowie wyznają Theravadę, czyli jedną ze szkół Buddyzmu, obchodzą także Songkran.

Święto Songkran w Jinghongu, stolicy Xishuangbanny. źr. baidu.com

Dajowie posługują się własnym językiem z grupy tajskiej. Xishuangbanna oznacza w nim dwanaście miast. Używa się tu pisma przypominajacego krzyżówkę birmańskiego i tajskiego. Region posiada autonomię w ramach prowincji Yunnan, a jego rząd w kwestiach demograficznych stosuje tzw. plan 333 (三三三计划). Maon na celu zachowanie równowagi etnicznej w regionie: Chińczycy narodowości Han, Dajowie oraz wszystkie inne mniejszości razem wzięte mają stanowić po 1/3 ludności. Póki co plan wydaje się działać.

cam03591

Szyld warsztatu samochodowego. Napis w pismach chińskim oraz dajskim. źr. archiwum Pracowni

cam03601

Rzeka Lancang, czyli środkowy bieg Mekongu. źr. archiwum Pracowni

Xishuangbanna jest, obok wyspy Hainan, najbardziej tropikalną częścią Chin. Położona na południe od zwrotnika Raka w dolinie rzeki Mekong (lub Lancang, jak nazywany bywa ten odcinek jej biegu). Porośnięta tropikalnym lasem deszczowym, jest jedynym miejscem w Chinach, gdzie na wolności można spotkać słonie. Gorący klimat, niespotykana w innych częściach kraju fauna i flora oraz bogactwo kulturowe mniejszosci narodowych sprawiają, że region ten jest popularnym celem wycieczek Chinczyków. Turyści oblegają stolicę regionu, Jonghong, szczególnie podczas święta Songkran, najlepiej więc nie planować wyjazdu do Xishuangbanny w kwietniu.

Na zdjęciach poniżej: Jonghong, stolica Xishuangbanny. Zdjęcia pochodzą z archiwum Pracowni.

cam03609 cam03612 cam03613 cam03618cam03588

sinorecenzja: „Dziwne kamienie” Petera Hesslera


„Dziwne kamienie, czyli opowieści ze Wschodu i z Zachodu” to zbiór reportaży, z których zdecydowana większość dotyczy Chin, kilka mówi o Stanach Zjednoczonych, jeden poświęcony jest Japonii. Autor jest Amerykaninem, daleko mu jednak od przyjmowania amerykańskiej perspektywy. Gdy w 2007 roku wracał na kilka lat do swej ojczyzny, pisał:

„Wyjechałem po licencjacie na studia magisterskie do Anglii, po czym osiadłem w Chinach. Zanim się spostrzegłem, minęło piętnaście lat. Nigdy nie pracowałem a w Ameryce, nie miałem tam domu ani nawet nie wynajmowałem mieszkania. […] Moi rodzice nadal mieszkali w tym samym mieście w Missouri, w którym się wychowałem, ale poza tym nic mnie nie łączyło z żadną częścią Stanów Zjednoczonych”

dziwne_kamienie

źródło: czarne.com.pl

Hessler jest reporterem idealnym: sam stawia się w cieniu, jest tylko statystą. Nie będąc do końca ani częścią świata Wschodu, ani Zachodu, podchodzi do obu z odpowiednim dystansem. Dystans ten wysuwa na pierwszy plan bohaterów książki: całe narody i miasta, poszczególnych ludzi, a nawet z pozoru martwe i nieme kamienie. Kamienie leżące setki lat przy Wielkim Murze, kamienie radioaktywne, podróżujące przez Pacyfik z Kolorado do Nagasaki, kamienie zatopione na dnie Jangcy.

Autor roztacza przed nami widok na Chiny w punkcie zwrotnym: w pierwszej dekadzie XXI wieku. Chiny z dwucyfrowym wzrostem PKB, przygotowujące się do organizacji Igrzysk Olimpijskich, pogrążone w nieustannym chaosie zmian społecznych i ekonomicznych. W Shenzhen obserwujemy z Hesslerem młodych ludzi rozdartych między szansami i pokusami boomu gospodarczego. W Pekinie przyglądamy się zmierzchowi tradycyjnego życia w hutongach, czyli średniowiecznych wąskich uliczkach, skazanych na wyburzenie i ustąpienie miejsca wieżowcom. Rzucamy okiem na wioski na sekundy przed zalaniem ich przez Jangcy, piętrzącą się przed Tamą Trzech Przełomów. Poznajemy życie chińskich koszykarzy w NBA i święcimy tryumfy z olimpijskimi maszynami do zdobywania medali.

Ale przede wszystkim, kolekcjonujemy tytułowe dziwne kamienie. Hessler lubuje się bowiem w tropieniu dziwności: paradoksów rządzących ludzkimi żywotami, wymownych zbiegów okoliczności, przypadkowo (lub nie?) kojarzących ze sobą to, co tak od siebie inne i dalekie. Z dziwnymi kamieniami podróż ze wschodu na zachód i z powrotem każe nam porzucić wszystkie znane współrzędne, kompasy wariują, a drogi na mapach prowadzą w kółko. Nie można zawrócić, trzeba podróżować dalej.